niedziela, 3 czerwca 2012

Wymieńmy sobie psa

Ostatnio wśród otaczających mnie osób zauważyłam pewien bardzo niepokojący mnie trend. Wiele osób po utracie psa, zaraz decyduje się na kolejnego. Pierwszym takim przypadkiem są moi sąsiedzi, którzy pewnego wieczoru wyszli z psem (w typie yorka) na spacer. Pies chodził bez smyczy, a że był niewychowany, zwyczajnie im uciekł. Jako że yorki są teraz rasą bardzo popularną, ktoś prawdopodobnie sobie tego zwierzaka przywłaszczył. Tak czy inaczej pies się nie znalazł. Mniej więcej trzy tygodnie później, widzę moich sąsiadów spacerujących z kolejnym Yorkiem. Po rozmowie z nimi okazało się że kupili sobie kolejnego psa (jak się pochwalili, za pieniądze przeznaczone na opłaty) na giełdzie, bo tak im było smutno i nie wyobrażają sobie mieszkania bez psa. Druga sytuacja miała miejsce w tym tygodniu. W poniedziałek samochód potrącił dogue de bordeaux mojej koleżanki. Suka niestety nie przeżyła. Jest to kolejny przykład niewychowanego psa, a jednocześnie totalnego braku odpowiedzialności jego właścicieli. Rodzina ta mieszka w domku jednorodzinnym w miarę spokojnej okolicy, jednak po drodze przy której stoi ich dom, samochody często jeżdżą szybko. Mają oni bramę automatyczną, więc pies bardzo często w końcowej fazie zamykania się bramy uciekał prosto na ulicę. Tym razem też tak było. Pech chciał że akurat jechał samochód... Pomijam fakt że ich sukę często widywałam samą na ulicy i prawdę mówiąc wcale nie byłam zdziwiona, gdy dowiedziałam się o tym wypadku. Zmierzając do sedna... w piątek (4 dni po wypadku) moja koleżanka umieściła na fb informację że... BĘDĄ MIEĆ 2 PSY! no i że jest bardzo zadowolona z tego itd. Pierwszego, odbierają za tydzień, gdy skończy 7 tygodni- golden retriever, a na bordoga niestety muszą poczekać do sierpnia. Wydaje mi się że przyczyny tak szybkiego decydowania się na kolejnego psa mogą być 2...
1. Ogromne przywiązanie do psa i panująca w domu pustka po jego odejściu
2. Traktowanie zwierzaka przedmiotowo: "O umarł/zgubił się? To nic kupimy sobie kolejnego.
Moim zdaniem obie te sytuacje zdecydowanie nie sprzyjają nowemu psu. W pierwszej nowy pies ma BYĆ  tym starym. Ludzie postępujący w ten sposób, chcą aby nowy pies był tym starym, żeby był taki sam jak poprzedni itd. Problem polega na tym że zwierzak na tym cierpi. Zamiast mieć silnego przewodnika, który pokarze mu jakie zasady obowiązują w nowym domu, który będzie jego oparciem, w domu wyczuwa tylko żal smutek i słabość. W efekcie zwierzak stwierdza że skoro nie ma tu przewodnika, to on musi wziąć sprawy w swoje łapy. Po paru tygodniach/miesiącach często okazuje się że nasz nowy wymarzony piesek, który miał być taki cudowny jak ten poprzedni, jest niegrzeczny, niszczy i jest agresywny...
Jeżeli chodzi o ludzi z tej drugiej grupy... Moim zdaniem ktoś taki nigdy nie powinien mieć żadnego zwierzaka. Są to takie same stworzenia jak ludzie. Również czują ból, strach, radość...
Nie wiem do której z tych grup zakwalifikowałabym tą drugą rodzinę, jednak tu przede wszystkim dziwię się hodowcy, który decyduje się sprzedać psa komuś, kto tak niedawno stracił poprzedniego zwierzaka. Kolejną dziwiącą mnie rzeczą jest sprzedawania psa komuś, kto o rasie nie wie nic. Do tego stopnia że kupując poprzedniego psa (tego przejechanego), rodzina zdecydowała się na szczeniaka z dysplazją łokci i bioder "bo był tańszy" a oni nie wiedzieli co to jest dysplazja... W takich sytuacjach coraz bardziej załamują mnie polskie hodowle i coraz bardziej przekonuję się że gdy kiedyś w przyszłości będę szukać bordera dla siebie, będę musiała bardzo dokładnie przyjrzeć się wszystkim hodowlą i miotom...

2 komentarze:

  1. Mądrze napisane. Znalazłam tego bloga przez przypadek i bardzo mi się podoba.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za odwiedziny. Miałam pisać teraz o czymś innym, ale to co się dzieje wokół mnie sprawiło że temat tej notki jest taki jaki jest ;P Tak czy siak, zapraszam ponownie ;)

      Usuń