środa, 19 marca 2014

Pierwsze "Adopcinki"

Wiedziałam że ten dzień kiedyś nadejdzie... Śmiało mogę powiedzieć, że to był najgorszy dzień w moim życiu. Odszedł Balto, mój najlepszy przyjaciel, który był ze mną niemal odkąd pamiętam, nauczył mnie bardzo wiele i znaliśmy się jak łyse konie, kiedy nagle go zabrakło, w domu i sercu zapanowała pustka... Mimo to wiedziałam, że nie będę umiała żyć bez psa i wiedziałam, że na pewno będę go jeszcze miała. Byłam też niemal w 100% pewna, że będzie to border- w końcu marzyłam o nim już od dłuższego czasu. Wtedy stało się coś czego nie przewidziałam. Na początku marca, na facebookowej grupie SOS borderom ktoś wrzucił zdjęcie czarno-białego psa, budową przypominającego bordera, z przydługim ryjkiem collaka:
Pies wydawał się być idealny, taki jakiego chciałam. Opisany został, jako pies aktywny, szukający kontaktu z człowiekiem, z potencjałem do pracy oraz psich sportów-czego chcieć więcej?
W między czasie pojawiło się kilka kolejnych zdjęć:




Po mimo, że pies skradł moje serce, byłam pewna, że rodzice nie wyrażą zgody na psa- odejście Balta było w ciąż świeżą sprawą, a poza tym, oni, w przeciwieństwie do mnie, nie chcieli więcej psa. Mimo to-sama nie wiem dlaczego- zadzwoniłam do schroniska, aby dowiedzieć się o psie trochę więcej. Po rozmowie, pies wydawał się jeszcze fajniejszy, jeszcze bardziej zdawał się być psem, jakiego szukałam. Postanowiłam porozmawiać z rodzicami: początkowo bardziej w formie żartu, jednak nie widząc negatywnej reakcji, której się spodziewałam, zaczęłam ich przekonywać, że ja wcale nie żartuję. Po długich rozmowach i negocjacjach zapadła decyzja o adopcji. Sprawa nie była jednak jeszcze przesądzona, bo wciąż obowiązywała kwarantanna, i mógł się zgłosić właściciel. Tak się jednak nie stało, więc po 2-tygodniowym okresie kwarantanny oraz kolejnym dniu kiedy odbył się zabieg kastracji, mogliśmy po niego pojechać. Po 2-godzinnej podróży w przeokropną śnieżycę dotarliśmy na miejsce. Wypełniłam wszystkie niezbędne dokumenty, i wtedy przyprowadzono jego. Małe ADHD- psa który był bardzo podekscytowany, podchodził i witał wszystkich i zupełnie nie wiedział co się dzieje, był też sporo wyższy, niż się tego spodziewałam. Gdy go pogłaskałam, byłam w szoku- o żebra można było sobie obić ręce (pies się błąkał przez długi czas, zanim trafił do schroniska). Chwilę później okazało się, że przy wzroście ok. 58cm ważył 17,5 kg. Opuszczając budynek schroniska, pies niemalże wyciągnął mnie na dwór- chęć załatwienia potrzeb fizjologicznych oraz niespożyte pokłady energii sprawiły, że ciągnął jak mały parowóz. Podróż do domu-130km, minęła nam spokojnie i bez zbędnych przygód. Pierwsze chwile w domu były dla Taja dość stresujące, a główny tego powód był jeden: mały straszny potwór (zwany dalej kotem) który chciał zamordować biednego małego piesecka. Kot za to uważał odwrotnie- że to Taj jest strasznym potworem- w efekcie kot spędził pierwsze dni schowany w szafie, lub na wysokich półkach, a pies bał się wchodzić do pomieszczenia w którym przebywał kot.

 
Pierwsze zdjęcie zrobione u nas w domu ;)

Po mimo, że Taj rzeczywiście okazał się takim psem jakiego chciałam, nasze początki wcale nie były łatwe. Wspomnienia związane z Baltem, wracały ze zdwojoną siłą, a jednocześnie był to zupełnie inny pies. Musiałam od nowa nauczyć się z nim żyć, na nowo ustalić zasady, musiałam uporać się z pojawiającymi się problemami. Rozpoczęliśmy pracę, powoli, dzień po dniu coraz lepiej się znaliśmy, coraz lepiej wiedzieliśmy czego się po sobie spodziewać i czego możemy od siebie oczekiwać i z każdym dniem wspólne życie stawało się coraz łatwiejsze i coraz przyjemniejsze.

Od tamtych wydarzeń minął rok, przez który na prawdę dużo się zmieniło. Taj zyskał stabilizację oraz pewność siebie, świetnie zna zasady i z psa, który nie umiał praktycznie nic, stał się psem, z którym życie na co dzień, jak i w aspekcie pracy z psem jest czystą przyjemnością. Nie oznacza to oczywiście, że osiągnęliśmy, wszystko co mogliśmy. Wciąż mnóstwo pracy przed nami, wciąż mamy wiele do zrobienia, a nasza wspólna przygoda dopiero się rozpoczęła ;)

I na koniec wrzucam filmik z tego co udało nam się zrobić przez ostatni rok ;)
https://www.youtube.com/watch?v=fXRl5s3mEoE

1 komentarz:

  1. Świetny psiak! Ja też jakiś czas temu adoptowałam moją Tosię, szczerze wątpiłam, że rodzice się zgodzą, bo nasz dom zamieszkiwały już dwa czworonogi, ale... udało się :) Tosia jest z nami już 5 miesięcy, choć mam wrażenie, jakby była zawsze...

    http://asiula-madziula.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń